Winda jechała do góry. Dość długo jechała do góry. Na tyle długo, że Julię zaczęła dopadać klaustrofobia. Aby się jej pozbyć, zaczęła bujać się na boki i nucić głupawą piosenkę.
Zeus
nie zwrócił na nią uwagi. Stał ciągle obok w swoim garniturze, nieporuszony jak
marmurowy posąg. Wyglądał jak… No, jak Zeus. Julia do tej pory nie wiedziała,
jaką moc posiada, ale sama jego charyzma wystarczała, aby zasługiwał na miano króla bogów. Gdyby był politykiem, pewnie
kandydowałby na prezydenta, czy coś, pomyślała. Poza tym, że był ładny.
Nie, nie chodziło o zamiłowanie do panów po czterdziestce! Po prostu miał tą
swoją szpakowatą brodę i te szare oczy, i ten szaro-srebrny garnitur i wyglądał
po prostu ładnie. Estetycznie. Gdyby
miał kilkadziesiąt lat mniej, byłby nieziemsko
ładny.
Gdy
Julia zerkała na Zeusa, jednocześnie kołysząc się i nucąc, Matt zrobił kolejną
śmieszną minę. Kolejną, bo robił je od chwili, gdy Julls zareagowała
zdziwieniem na otwierające się drzwi windy, ukryte w ścianie (wtedy na jego
twarzy widoczne było zadowolenie i duma zarazem). Potem wyraz jego twarzy
zmieniał się dynamicznie, aż do niechęci i zdegustowania, gdy Moonlady zaczęła
się kiwać.
-
Zachowujesz się jakbyś wyszła z psychiatryka. – Trzymał pusty kubek po jej
kakao, więc czuł się zobowiązany do oceny jej zachowania.
Spojrzała
na niego. Powątpiewaniem w jej normalność prowokował ją do wygłupów.
-
A może wyszłam? – Uśmiechnęła się. Och, te zaostrzone kły… – Zabiłam swoją
rodzinę i pożarłam ich trzustki, bo mam cukrzycę, wiesz?
-
Nie wiem, w jaki sposób do wyleczenia cukrzycy potrzebne są…
-
Trzymaj poziom, Hermes – zagrzmiał (tak, to określenie było najbardziej Zeusowe) pan-w-garniaku. – Pamiętaj, nie
jesteś już dzieckiem.
-
Oczywiście – burknął Matt. I jakby się skurczył. Julia posłała mu taki uśmiech,
że aż zadygotał.
Gdy
drzwi windy się otwarły, Julię oślepiło dzienne światło. Drgnęła. Nie lubiła
światła. Żadnego. Absolutnie. Najlepiej czuła się w półmroku. Matt to zauważył.
I zrobił śmieszną minę – uśmiechnął się od ucha do ucha. Gdyby byli sami, Julia
z chęcią pokazałaby mu nieuprzejmy gest. Ale był z nimi Zeus, więc powstrzymała
emocje i rozejrzała się dookoła.
Znów
byli na korytarzu, ale korytarzu swojskim.
Obity boazerią, z dywanami na podłodze, obrazami na ścianach. Rośliny w
ceramicznych donicach dodawały pomieszczeniu uroku. Julia zanurzyła bose stopy
w miękkim dywanie, poddając się marzeniu, że ona też będzie miała kiedyś taki
dom. Taki piękny, duży, przytulny, drewniany.
- Czyj to dom? – spytała. Jej głos nabrał pewnej czułości, dało się w nim słyszeć nutkę nostalgii.
- Mój. – Zeus spojrzał na nią. – Odziedziczyłem go wraz z nazwiskiem, po ojcu. – Musiał dostrzec w niej to marzenie, bo dodał: – Jeśli chcesz, może być też twój.
- Czyj to dom? – spytała. Jej głos nabrał pewnej czułości, dało się w nim słyszeć nutkę nostalgii.
- Mój. – Zeus spojrzał na nią. – Odziedziczyłem go wraz z nazwiskiem, po ojcu. – Musiał dostrzec w niej to marzenie, bo dodał: – Jeśli chcesz, może być też twój.
Zmarszczyła
brwi. Coś jej nie pasowało. Szło za gładko.
-
A ile za to chcesz?
Matt
roześmiał się. Oboje spojrzeli na niego.
-
Ale głupoty gadasz!
-
Matthew.
Zeus
był naprawdę poważny.
-
Przyprowadź swojego brata. Sądzę, że on dojrzał już do oprowadzania gości. Ty
jeszcze nie. – Odwrócił się w stronę Julls. – Chodźmy do mojego gabinetu.
Pokiwała
głową. Utwierdzała się coraz bardziej w przekonaniu, że to sen. Albo że ten
wybuch ją zabił. Wszystko działo się zbyt szybko, było zbyt nierealistyczne…
Podreptała
za Zeusem korytarzem obitym boazerią, do drewnianych drzwi, za którymi krył się
pokój elegancki, ale równie miękki i ciepły. Przestronny, z długim biurkiem w
centrum i ustawionymi po jego obu stronach czarnymi, skórzanymi fotelami. Jedyny
nowoczesny akcent wprowadzał komputer na blacie biurka. Duże okno zajmowało
jedną ścianę pomieszczenia, w inną wbudowany był wielki regał, pełen książek.
Wprawne oko złodziejki wybadało pewną dysharmonię w boazerii. Sejf.
-
Przyjemnie tu, prawda? – Zeus odsunął jej fotel. Sam usiadł za biurkiem. –
Dobrze mi się tu pracuje.
Kiwnęła
głową.
-
Kojarzy mi się z Nautilusem. Brakuje
tylko wielkiego akwarium na środku.
W
szarych oczach błysnęły iskry rozbawienia.
-
A ja mam być kapitanem Nemo, co? – Zaraz jednak odchrząknął i spoważniał.
Splótł dłonie, opierając się łokciami o biurko. – Popełniliśmy pewien błąd,
kardynalny wręcz, Julio.
-
Jaki? – zaschło jej w gardle. No, tak, koniec tego dobrego, było kakao, teraz
wynocha.
-
Nie wyjaśniliśmy ci, kim tak naprawdę jesteśmy i czym się zajmujemy – odparł.
Odetchnęła z ulgą.
-
Jesteście The Olympians.
-
To przede wszystkim. Ale to miejsce, Julio – wzdrygnęła się, gdy wymówił jej
imię – jest rodzajem schronu.
Gdy
odziedziczyłem dom i majątek, zacząłem myśleć o tym, w jaki sposób mogę
przysłużyć się ludzkości. Wiesz, część bogaczy to filantropi, wydają bale
charytatywne, finansują różne instytucje… Chciałem coś robić. Początkowo
zajmowałem się ludźmi chorymi psychicznie, finansowałem ich leczenie i
resocjalizację. Wtedy spotkałem Hadesa – urwał, jakby nie chciał powiedzieć
zbyt dużo. – Potem byli inni. Między nimi bracia Trelawney. Dzieciaki, które
zwiały z domu, bo nie pasowały do społeczeństwa, miały problemy przede wszystkim
z sobą. Dałem im dom. Bezpieczne miejsce. Opiekę specjalnego psychologa, który
pomaga im pogodzić się z darami, jakie otrzymały. Gdy dorastają, to one mi
pomagają. Otrzymuję zaufanych pracowników, ludzi, na których nigdy się jeszcze
nie zawiodłem.
-
Aha – bąknęła. Miała mętlik w głowie. To zdecydowanie działo się zbyt szybko. W
jej duszy pojawiła się iskierka nadziei. Może wreszcie ma szczęście? Sam fakt,
że istnieje takie miejsce i tacy ludzie. Że trafiła akurat na Toma i Matta… Los
się do niej uśmiechnął.
-
Jaki to ma związek ze mną? – zapytała, choć znała już odpowiedź. I była
szczęśliwa, po raz pierwszy od kilku miesięcy szczęśliwa, nie zadowolona czy usatysfakcjonowana.
-
Taki, że mam do ciebie pytanie. – Zeus pochylił się w jej stronę. – Zostaniesz tu?
Wędrowała
potem jasnymi korytarzami z Tomem u boku. Światło nie przeszkadzało jej już tak
bardzo. Szła wyprostowana, unosiła dumnie głowę. Jej towarzysz patrzył na nią z
grymasem na twarzy, który przypominał uśmiech. Ale i tak wolała jego milczącą,
spokojną obecność od natarczywego towarzystwa Matta. Tak jak Zeus, miał w sobie
pewną stałość. Ale respekt wzbudzał głównie jego wygląd, ścięte na rekruta
włosy i paramilitarny strój.
-
Ty masz jaką moc? – zagaiła.
-
Podnoszę samochody. – Ironiczny grymas nie zszedł z jego ust. – To twój pokój. –
Zatrzymał się przed drzwiami z jasnego drewna. – Nigdzie nie wychodź, w środku
masz domofon, dzwoń po mnie w razie potrzeby.
Przytaknęła.
Otwarła drzwi.
Tak
jak gabinet Zeusa i korytarz, duży pokój wypełniało światło. Ale w oknach
dostrzegła rolety, więc mogła zmienić ten stan na bardziej przyjazny. Miała do
swojej dyspozycji duże łóżko, szafę i biurko. I kilka doniczek z jukami i
figowcem beniamina. Na podłodze pod ścianą leżała jej torba.
To
już było dla niej za dużo.
-
Mam szafę – jęknęła. – Cholera jasna, ja mam szafę. I łóżko.
-
Masz – przyznał Tom. Ale nie spodziewał
się, że dziewczyna rzuci mu się na szyję.
-
Moje własne, rozumiesz? Moje własne! – powtarzała, skacząc, by spojrzeć mu w
twarz jak równa wzrostem.
Skrzywił
się.
- Rozumiem. – Odkleił ją od siebie. – Weź na uspokojenie, dobra?
- Rozumiem. – Odkleił ją od siebie. – Weź na uspokojenie, dobra?
Odetchnęła
i odsunęła się od niego.
- Dobrze. Już spokój. Ale mam łóżko! – Rzuciła się na pościel, zwinęła w kłębek i znieruchomiała, patrząc na niego.
- Dobrze. Już spokój. Ale mam łóżko! – Rzuciła się na pościel, zwinęła w kłębek i znieruchomiała, patrząc na niego.
Spojrzenie
miała tak natarczywe, że Tom pożegnał się szybko i wyszedł. Przeszedł kilka
metrów, zanim usłyszał opętańcze wycie i pisk radości.
Na
kolację Tom przyprowadził ją do dużej jadalni. Usiadła prawie na rogu długiego
stołu, obok Zeusa. Miała na sobie już normalne ubranie, ciemną bluzkę i czarne
jeansy. Zeus zmienił garnitur.
-
Będę potrzebował jadłospisu, co jesz, a co nie. – Uśmiechnął się do niej,
podając jej chleb.
-
Wszystko. – Wzruszyła ramionami. Czuła na sobie wzrok reszty obecnych, w
większości nastolatków. Wyglądali normalnie, może jeden był porośnięty brązową
sierścią, a jakaś dziewczyna miała szarawą skórę. Starała się ignorować przede
wszystkim złośliwe spojrzenia Matta i chłodną obecność Hadesa, siedzącego obok
niej. Chłopiec-emo ciągle budził w niej lęk.
-
Żebyś mogła zostać jedną z nas, potrzebujesz imienia. Jakiejś bogini lub
heroiny z mitologii. Pochodzisz z
północy, więc proponuję coś w tym klimacie. – Zeus zachowywał się tak, jakby
znał jej dane z dowodu na pamięć. A może rzeczywiście tak było? W każdym razie
wydawał się niewzruszony, gdy Julia pochłaniała kolejne kanapki. Doszła do
piętnastej.
-
Musisz uzupełniać ubytki energii?
-
Mhm.
-
Interesująca zdolność.
-
Mmm.
-
Wszystko ma swoją cenę, co?
-
Hafk jahby.
Matt
śmiał się z niej, a reszta Olimpijczyków patrzyła na nią z lekkim przerażeniem,
ale teraz to jej nie obchodziło. Była szczęśliwa. Ogrzana i najedzona, miała
dom. Więcej jej nie było trzeba…
Niski
głos wywołał dreszcz, który przesunął się wzdłuż jej kręgosłupa i zburzył tę
sielankę. Spojrzała w czarne oczy Hadesa i zorientowała się, że cała jadalnia
pogrążona jest w ciszy. Nikt nie gryzł, nikt nie rozmawiał.
-
Znalazłem dla ciebie imię – odezwał się Hades. – Coś w tobie siedzi. Coś, co mi
się bardzo nie podoba. Boję się, że stwarzasz zagrożenie. Dlatego chcę, byś się
nazywała Morrigan. Bogini kruk. Żeby nikt nie miał pretensji, gdy po bitwie
pożresz nasze zwłoki.
To
było przerażające. Jeszcze gorsze było jego zachowanie, bo po wygłoszeniu
swojej kwestii wrócił spokojnie do jedzenia. I już się nie odezwał.
Julia
otrząsnęła się z szoku dopiero po chwili.
- Zgoda – szepnęła.
- Zgoda – szepnęła.
--------------------------------------------------
Ot, zagadka z Morrigan wyjaśniona. Będę wdzięczna za wskazanie błędów w tekście.
Na razie mam przerwę w projektach. Kolejna tura w środę.
Jako bonus... cieszcie się nowym tłem :) Specjalnie dla Sirastril.
Pozdrawiam,
Vak.
EDIT: Potroiło mi tekst przy wklejaniu z Worda. Blogspot chyba mnie nie lubi O.o
EDIT: Potroiło mi tekst przy wklejaniu z Worda. Blogspot chyba mnie nie lubi O.o
6 komentarzy:
Uh przeczytałam wszystko :3 Z błędów zauważyłam tylko ten najbardziej typowy ''tą sielankę'' - tę xD Ja się z tym pilnuję tylko patrząc na końcówkę, żeby się zgadzała z rzeczownikiem. Opowiadanie ma fajny klimat i styl :3 Podoba mi się twój szablon, jest oryginalny i zrobiony przez ciebie. Większość blogów ma szablony z szabloniarni, wyglądające perfekcyjnie, ale pozbawione duszy i czegoś co sprawia, że blog wygląda na taki 'najmojszy' czy coś w tym stylu, bo wszystkie są schematycznie robione. Tylko nie czaję czemu w tle tylko jedna postać jest pokolorowana a reszta nie D:
Jeśli chodzi o piwnicę to ten... wszystkie opisy robię o prawdziwych osobach, można powiedzieć, że fakty o nich ubieram w słowa, żeby nie brzmiały nudno jak od myślnika. Mogę ci dać namiary na Duszka...if you know what I mean. XDDDD
Ogólnie jeśli twoja wena rysownicza, jednak chciałaby coś stworzyć to spoko, piwnica wszystko przyjmie, wszystkim się pochwali, zareklamuje, pogłaszcze, poczęstuje jedzonkiem i fokle. Jestem otwarta na wszystko, bo w sumie to mój pierwszy blogspot i niezbyt ogarniam jakie zasady tu panują, więc z góry postanowiłam złamać je wszystkie xD
Yay psychofanka @.@ moja pierwsza.
Jeśli chcesz to jest moje gg: 5099979. Mogę gadać o czymkolwiek XD
A duszka znajdziesz pod tym 6791459, tylko musisz trafić, żeby nie grał w lola, bo w jego hierarchii lol>dziewczyny, chociaż nie wiem czy to nie jest czasem tytus>lol>dziewczyny, bo ciągle snuje plany opicia go, wymacania włosów i zdobycia jego summoner name z lola.. XD''
Możemy sobie zrobić konfę czy coś.
I fakt szabloniarnie ssą, ale zazdroszcze im tego sprawnego posługiwania się html'em ;_; Gdybym ja wiedziała to co szabloniarki to chowałyby się w cieniu mojej szabloniarskiej kariery XD
Hej, jestem z ocenialni :) chciałam Cię poinformować, że Twój blog został już oceniony.
http://ksiezycowa-ocenialnia-blogow.blogspot.com/
Ooo, dopiero weszłam na twojego bloga i już mi spodobał się :) Ładny szablon, ciekawie piszesz. Interesująca fabuła. Wybaczysz, że pozwoliłam sobie nominować Cię do Liebster Award ( szczegół znajdziesz u mnie http://dziedzicmroku.blogspot.com/)
Pozdrawiam
~Arcanam~
Hades. Się. Odezwał. Jest przerażający, już go lubię. Zeus też jest fajną postacią. Tło jest boskie, ale to już ci mówiłam. : D Wiem, że słodzę, ale co ja mogę na to poradzić? xD Pozdrawiam.
Łojezu, zawiesiłam się a tu już trzeci rozdział... Już pędzę nadrabiać zaległości <3
Power is Back! vel Sirastril vel Hayalet
Prześlij komentarz